Kobyłka była dla członków grupy kobyłeckiej nie tylko miejscem spotkań, ale też twórczą inspiracją. U Mirona Białoszewskiego Kobyłka pojawia się w wierszu „Dwie kuźnie najpóźniejsze”, w jego prozie i reportażach, z kolei poeta Swen Czachorowski zatytułował cały cykl swoich wierszy „Sonety kobyłeckie”.
Inny „Kobyłkowicz” Lech Emfazy Stefański umieścił w Kobyłce akcję swojej młodzieżowej powieści, wydanej w 1955 roku, zatytułowanej „Alchemicy”.
Książka opowiada o grupie dzieci z Kobyłki, które fascynują się alchemią, ale stopniowo pod wpływem nauczycieli (ze szkoły w Wołominie) i taty jednej z koleżanek, który jest chemikiem, przechodzą od tajemnych zaklęć do doświadczeń chemicznych i zakładają Kółko Miłośników Chemii.
Tematyka książki nie jest przypadkowa. Lech Emfazy Stefański interesował się alchemią, parapsychologią i ezoteryką. Podobnie umieszczenie akcji w Kobyłce nie jest przypadkowe – właśnie w Kobyłce, w latach 50-tych, Lech Emfazy Stefański oraz młodzi poeci, literaci, muzycy i krytycy spotykali się, żeby dyskutować, czytać swoje utwory i stworzyć jedną z najbardziej znanych i awangardowych grup artystycznych tego okresu.
Jeśli chodzi o wątki i motywy kobyłkowskie jest ich w „Alchemikach” naprawdę sporo.
Akcja książki dzieje się w Kobyłce, w pierwszych latach po wojnie, a dzieci bawią się w ruinach cegielni. Cegielni,jak wiadomo, było w Kobyłce kilka – najbardziej znane to cegielnie Źródnik i Dyonizy. Przed II wojną światową wschodnie okolice Warszawy, w tym Kobyłka, zwane były cegielnianym zagłębiem. "Alchemicy" kończą się szumną zapowiedzią, że w miejscu ruin cegielni powstać ma nowa fabryka.
Ciekawym wątkiem jest też elektryfikacja linii kolejowej do Warszawy. Młodzi bohaterowie „Alchemików” są świadkami stawiania przy stacji słupów elektrycznych, montowania tablicy z napisem „Kobyłka” i marzą, że w 15 minut będą mogli dojechać do Warszawy.
Ich marzenie wkrótce się spełnia i elektryczne pociągi ruszają na linii Warszawa Wileńska – Tłuszcz. Wszyscy mieszkańcy Kobyłki podziwiają elegancką poczekalnię na stacji i wysokie perony. Dzięki temu wątkowi wiadomo, że akcja powieści rozgrywa się w 1952 roku, bo to właśnie wtedy zelektryfikowano linię kolejową.
Zaczerpnięte z realiów podmiejskiej zabudowy Kobyłki są też opisy domów, w których mieszkają bohaterowie powieści. Dom Grześkiewiczów z dużą oszkloną werandą przypomina mi trochę opis domu na Stefanówce, w którym wynajmował mieszkanie poeta Swen Czachorowski i gdzie odbywały się spotkania grupy kobyłeckiej.
Natomiast dom powieściowego poety pana Zagrodzińskiego (duży, w stylu mocno eklektycznym, wyglądający jak klika różnych domów połączonych w jeden, z wieżyczką i dekoracją z kafelków dookoła okien i drzwi) jest już niewątpliwie inspirowany willą Wilhelma Lewy’ego, która przetrwała do naszych czasów i obecnie czeka na gruntowny remont.
Stefański bardzo ciekawie opisuje północną fasadę willi/domu Zagrodzińskiego:
„…wygląda tak, jak trzy lub cztery staromiejskie kamieniczki przeniesione wprost z warszawskiego Starego Miasta, tylko trochę niższe i mniejsze”.
Fasada willi Wilhelma Lewy’ego od ul. Belgijskiej też wygląda jakby ktoś połączył ze sobą trzy różne domki czy małe kamieniczki.
W książce są jeszcze wspomniane inne detale tego domu i jego otoczenia: mosiężna kołatka na furtce, aleja wysadzona jałowcami, prowadząca w stronę domu, w ogrodzie kamienne rzeźby m.in.: fontanna z figurką delfina. Nie ma po nich dziś śladu, więc trudno stwierdzić czy są opisem willi Lewy’ego czy zostały wymyślone przez autora.
Willa Wilhelma Lewy'ego, widok od ul. Belgijskiej | |
Wątków kobyłkowskich jest w powieści więcej. Dzieci z „Alchemików” pasjonują się doświadczeniami chemicznymi i wzorem dawnych alchemików chcą też spróbować produkcji porcelany. Do jej wytwarzania posłuży oczywiście glinka z glinianek cegielnianych z Kobyłki. Bohaterowie plany mają ambitne i dalekosiężne: myślą o założeniu nowej fabryki porcelany pod marką „Kobyłka” z sygnaturą konika.
Później, powieściowe dzieciaki zabierają się za produkcję perfum. Nazwa perfum też jest lokalna - „Uśmiech Kobyłki”, zapach: gorzkie migdały. Tu trzeba dodać, że większość eksperymentów małych chemików kończy się niepowodzeniami, ale przy okazji dużo się uczą.
W „Alchemikach” pojawia się także postać innego członka grupy kobyłeckiej – Stanisława Prószyńskiego, który był muzykiem i kompozytorem. Prószyński komponuje muzykę do hymnu Koła Miłośników Chemii zatytułowanego „Alchemicy”. Jakby się uprzeć, również postać poety Zagrodzińskiego, może być luźno inspirowana Swenem Czachorowskim, poetą mieszkającym z matką w starym domu w Kobyłce.
Podsumowując, „Alchemicy” nie wzbijają się może na wyżyny literatury dziecięcej, sporo w nich nudnawej dydaktyki, ale wątki związane z Kobyłką i grupą kobyłecką są nie do przecenienia i dlatego warto pamiętać o tej książce.